niedziela, 22 grudnia 2013

Dzisiaj mijają 3 miesiące.. I też jest niedziela.. Całą noc nie mogłam spać, czułam się jak wtedy..jak już domyślałam się, że coś jest nie tak.. Potem rano wszystko tak szybko się działo. Pamiętam każdy szczegół.. Ten ból jest rozrywający.. Co chwilę chodzę jakiś do lekarzy, w piątek znowu usłyszałam kolejną wersję, że tak MUSIAŁO być.. Pani doktor powiedziała, że bardzo byś cierpiała żyjąc z tymi wadami, czekały by Ciebie ciężkie operacje i to nie jedna.. Wiele cierpienia i trudu mojego i Twojego córeczko.. Ja bym wytrzymała wszystko dla Ciebie ale jak sobie pomyślę jak Ty byś cierpiała to mi jest jeszcze gorzej.. Patrzyłabym jak cierpisz, płaczesz, jak Ciebie coś boli.. Na samą myśl boli mnie to strasznie. Nic nam nie pozostaje jak myśleć, że tak miało być.. Teraz kolejna wersja wydarzeń przyszła nam na myśl.. Ta bakteria, którą miałaś w brzuszku.. Pamiętam jak zatrułam się w ciąży mięsem, miałam gorączkę i niestrawność parę dni.. chociaż to nie od razu zaczęło się z Tobą coś dziać ale mogło mieć to duży wpływ ponieważ ja nie miałam tej bakterii a Ty tak.. Musiała przejść przez moją krew do Ciebie :( I to też mogło być wszystko przez to.. wtedy kształtowały się wszystkie narządy, to był najważniejszy czas.. Potem doszedł ten obrzęk.. Żeby jeszcze to był tylko ten obrzęk mogłabym to zrozumieć jakoś ale jeszcze te inne dwie wady... Chciałabym kiedyś znaleźć odpowiedź na pytanie "dlaczego" ale obawiam się, że nigdy jej nie usłyszę.. Po wynikach z sekcji dowiedziałam się też, że miałam wielowodzie. W szpitalu przez cały miesiąc nie potwierdzili mi tego i teraz wiem, że chcieli mnie chronić bo było naprawdę źle.. Nie mogłam stać,siedzieć, chodzić, leżeć czułam jakbym miała dosłownie pęknąć za chwilę.. Ale mój lekarz mnie uspokajał, że dam radę, że to tak ma być.. Było już tak źle z Tobą, wiem że nie chcieli mnie dobijać.. Boże, jak ja za Tobą tęsknie.. czasami zdarzy mi się dotknąć brzuch niechcący wtedy boli mnie serce potwornie.. te miejsca gdzie czułam Ciebie, Twoje rączki, nóżki, główkę.. Teraz myślę, że nie wiem czy chce mieć jeszcze dzieci. Przecież nic nie zwróci mi Ciebie, a może nie będę umiała już tak pokochać własnego dziecka jak Ciebie.. a w ciąży to ja chyba oszaleje, każdy dzień będzie strachem, że coś może się stać i będę chodziła do milionów lekarzy.. Nawet nie chce o tym myśleć.. Teraz myślę, że nie chce. Nic nie zwróci mi Ciebie... 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Dzisiaj pierwszy raz wybrałam się po wyniki z sekcji.. Wjechałam na 4 piętro, musiałam iść do sekretariatu Neonatologii. Potem do zakładu patomorfologii bo nasze wyniki gdzieś się "zapodziały".. Potem nagle się odnalazły i poszłam na rozmowę z lekarką, która się Tobą opiekowała Liwuniu.. Nie umiałam się tak do końca trzymać, lekarka się mnie pyta czemu ja to tak strasznie jeszcze przeżywam , czemu?? Bo byłaś moją jedyną ukochaną córeczką.. i tak też jej odpowiedziałam. Co to za pytanie w ogóle.. Czy to będzie dzisiaj czy za 10 lat będzie bolało tak samo. Wiem już, że się ruszałaś troszkę. Wiem, że było bardzo ciężkie niedotlenienie spowodowane obrzękiem , który uciskał na wszystkie narządy. Woda była w każdym narządzie.. Te dwie wady, które miałaś córeczko nie były śmiertelne. Mogłaś z  nimi żyć.. Obrzęk powodował ucisk na narządy, zrobiło się zapalenie płuc, cały układ krwionośny nie wytrzymał nacisku tej wody stąd to niedotlenie i zamartwica.. Pani doktor powiedziała, że miałyśmy szczęście, że mogłam Ciebie urodzić i żyłaś. Mówiła, że chwila brakowała do tego abyś umarła a ja musiałabym rodzić Ciebie naturalnie.. Chyba by już mnie tu nie było..nawet nie chce o tym myśleć.. Nie miałaś żadnej wady cewy nerwowej. Nie wiem kto to wymyślił czy zasugerował to bardzo dobra wiadomość w tej całej tragedii. Pani doktor kazała mi iść do genetyka żeby porozmawiać co jak i dlaczego.. Nie wiadomo skąd się wziął ten obrzęk w 25 tygodniu. Może nigdy się chyba tego nie dowiem. W każdym bądź razie gdyby nie on to żyłabyś.. I byłabyś teraz tutaj ze mną przy mnie, tutaj gdzie powinnaś być od prawie 3 miesięcy.. Kolejny raz usłyszałam, że miałam "pecha". Co któryś noworodek umiera, co ileś tysięcy dzieci ma obrzęk.. Zostałyśmy wybrane. Kolejna ciąża będzie zdrowa, gdyby nawet co z tego ja się pytam?? Czy to mi zwróci Ciebie? Nie. Nikt tego nie rozumie po prostu. Nie rozumie, że dla mnie Ty jesteś najważniejsza na całym świecie. Wszystko mogłoby dla mnie nie istnieć tylko Ty córeczko.. 

niedziela, 24 listopada 2013

Dzisiaj kochanie mija 9 tygodni.. Od Twojego urodzenia i odejścia.. Czy jest lepiej? Nie, po prostu po mału przyzwyczajam się to tego bólu. Tylko dlatego, że nauczył mnie tego mój tato.. Jestem daleko od Twojego grobu ale jesteś w moim sercu i babcia na pewno do Ciebie dzisiaj pojedzie moja kruszynko.. Jeszcze tydzień i wrócę do Ciebie.. Do Twojego i mojego miejsca, tam gdzie rozmawiamy, gdzie mogę chociaż zrobić coś dla Ciebie fizycznie.. Myślę ciągle nad pomnikiem jaki będzie dla Ciebie a potem dla nas kochanie.. Pozwoliłam sobie na otworzenie się do ludzi i do świata, wierzę że widzisz to wszystko z radością. Po to przyszłaś na świat córeczko żeby mnie uzdrowić. Wierzę w to, że Bóg tak chciał. Inaczej nie wiem co by się ze mną stało, w jakim miejscu bym teraz była o ile bym w ogóle jeszcze była na tym świecie.. Dzięki Tobie jestem, żyję, powróciłam do życia sprzed lat. Uzdrowiłaś moją duszę i umysł. Dzięki Tobie odnalazłam sens życia.. Jak umarł mój tato miałam pretensje do wszystkich, a przede wszystkim do Boga. Teraz wiem, że nie miałam racji i czynię odwrotnie.. Wiem jak wielki sens był w tym, że żyłaś we mnie córeczko i przyszłaś na świat. Choć nie do końca jeszcze pogodziłam się z czasem, z którym byłaś  tutaj na ziemi. To ja powinnam być z Tobą, przez te 4 godziny Twojego życia.. To mnie powinnaś czuć przy sobie a nie lekarzy i te wszystkie sprzęty dookoła... Nie mogę jeszcze dotykać się po brzuchu, to boli potwornie.. Dotykam go a Ciebie tam nie ma. Doskonale pamiętam gdzie leżałaś, w którym miejsc kopałaś.. Bez względu na wszystko jesteś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie, już wcześniej przestałam bać się śmierci.. Teraz już całkiem kiedy wiem, że się tam spotkamy i znowu będę mogła Cie wziąć w ramiona i utulić. Boję się dnia powrotu.. W czwartek będę dzwonić do lekarki, która była przy Tobie.. Mam jechać do niej na spotkanie, rozmowę i odebrać wyniki z sekcji.. Zadać pytania o których nie myślałam wtedy. Bo nie umiałam myśleć trzeźwo.. Gdybym tylko mogła cofnąć czas.. Chciałabym mieć Cie w swoich ramionach chociaż jeszcze przez chwilę..Będąc w ciąży, nawet przez chwilę nie potrafiłam sobie wyobrazić jak potężna jest miłość matki do dziecka.. Moja kruszynka..

wtorek, 12 listopada 2013

Codziennie zasypiając staram się przypomnieć sobie to uczucie jak cudownie było trzymać Ciebie w ramionach córeczko. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Cały świat wokół przestał istnieć liczyłaś się tylko Ty Liwuniu... Strasznie Cię kocham i tęsknie z dnia na dzień coraz bardziej mój Aniołku. Wierzę, że patrzysz na mnie z góry i jesteś szczęśliwa.. Nie ma uśmiechu na mojej twarzy biorąc Cię w ramiona, to było ból, który rozerwał moje serce...

Śpij Aniołku,
Śpij Córeczko,
Chmurki Ci zrobią
Niebiańskie łóżeczko,
Skrzydła anielskie,
Okryja Cię same,
A Ty bądź szczęsliwa,
Czekając na Mamę...

sobota, 2 listopada 2013

Córeczko tak bardzo się cieszę, że Ciebie miałam. Z dnia na dzień coraz bardziej do mnie to dociera. Zmieniłaś moje całe życie. Będąc u mamusi w brzuszku i rodząc się.. Jesteś moim największym cudem i skarbem!!

piątek, 1 listopada 2013

List Aniołka do mamusi..

Dzisiaj kochanie tak wygląda Twój ogródek..




Kochana mamo,


wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć...
Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.

Kiedy byłam tam na dole, w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałam się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym opowiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć. Ja wsłuchana w Twoje opowieści i kojący głos chłonęłam każde słowo, każdą informację, a potem cichutko, żeby Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłam. Wyobrażałam sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie, jak wyglądasz...Patrzyłam na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałam się czy jestem do Ciebie podobna. Chyba nie – myślałam – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taka dziwna... pomarszczona...no i po co mi te dziesięć palców?A potem się wszystko jednego dnia zmieniło........

Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" - mówiłaś godzinami. Słuchałam jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz... A ja nie wiedziałam o co i dlaczego? Chciałam Cię bardzo pocieszyć więc wywracałam fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy Ty płakałaś jeszcze bardziej. 


A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłam, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne.. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnęłam i kiedy otworzyłam oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłam ta sama, mała pomarszczona, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. 



Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie. 
Gdzie moja mama? - zapytałam. 


On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków. Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałam nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałam tak jak Ty. I cierpiałam tak jak Ty. Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy.. Wiesz kiedy się tu znalazłam jeden Aniołek , mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej. Ostatnio jednak zaczęłam się robić przeźroczysta. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię... 


Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłam.
Wiedziałam że to Ty. Poznałam Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś, że bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział, że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą
która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać, żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki Tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego...

Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy Tobie..

Kocham Cię mamo...

środa, 30 października 2013

Dziś kochanie mama zakupiła znicz specjalnie dla Ciebie.. Wolałabym kupować Ci teraz ciszuki, urządzać pokoik..w końcu powinnaś być jeszcze u mamy w brzuszku spokojna, szczęśliwa i zdrowa.. do 4 grudnia 2013.. :( A teraz tak wygląda Twój aniołkowy ogródek: